piątek, 18 maja 2012

3. Gdybym mógł zatrzymać deszcz, czy mógłbyś sparaliżować ból?


Marliyn
Po skończonej kawie i odrabianiu pracy domowej odwiozła przyjaciółkę do domu. Dziewczyna wysiadała z samochodu. 
-Do zobaczenia jutro- uśmiechnęłam się, a Emily tylko przytaknęła, zamknęłam drzwi i poszła w stronę domu machając do mnie. Minęłam kilkadziesiąt domów i stanęłam przed białym dużym domem. Miałam nadzieję, że nie ma w nim taty. Jak zwykle pewnie karteczka wisi na lodówce. Po śmierci mamy załamał się, byłam silniejsz , pomogłam mu się w pewnym stopniu uporać z tym wszystkim. Zagłębił się w pracę , szukałam uwagi u innych, ale chyba sobie zdał sprawę,że mnie zaniedbywał. Jedliśmy prawie codziennie razem obiady i spędzaliśmy wspólnie niedziele. Zbliżyło to nas znów do siebie. Rozejrzałam się po domu. Cisza. 
-Tato ! Jesteś!?- ale moje pytanie odbiło się echem od ścian i wróciło do mnie. Rozebrałam się ze swojej cebulki i rzuciłam plecak przy schodach. Ciepło z grzejników hulało po całym domu, nie powodowało gęsiej skórki. Jestem osobą nie lubiącą zimna, zimno to dla mnie zło wcielone. 
-Lekcje zrobione, pokój czysty , biologia... Hm pouczę się później- mówiłam sama do siebie idąc do słonecznej kuchni. Spojrzałam w stronę srebrnej lodówki, żadnej wiadomości nie ma. Czyli tata wraca normalnie. Postanowiłam zrobić obiad. Kilkanaście kolorowych warzyw pokrojonych w kosteczkę , paseczki. Zapach smażonego mięsa na patelni. W kuchni praca wrze przy piosenkach ze światowej listy przebojów. Nie słuchałam takiej muzyki biernie, w moim sercu grały  mocne uderzenia perkusji i solówki gitarowe. Ziemniaki odcedzone. Otwierające się drzwi. Małe szamotania. 
-Marliyn? 
-Tak? Jestem w kuchni!- krzyknęłam. Po chwili wysoki  blond włosy mężczyzna pojawił się z kilkoma siatkami w rękach. Wszedł głębiej. Uśmiechnięty od ucha do ucha. Podeszłam do niego. Ucałowałam zimny jego policzek. 
-O! Obiad zrobiłaś. Cieszę się. - powiedział zachwycony. Zaczął wykładać zakupy, a ja podawałam posiłek. Byłam do niego bardzo podobna, nawet z charakteru, po mamie została mi siła i humor. Usiedliśmy naprzeciw siebie. Spoglądaliśmy na siebie i jedliśmy  rozmawiając o dzisiejszym dniu. Interesował się mną, czułam się kochana choć miałam tylko jednego rodzica. Stwierdził, że gotuję identycznie jak mama, zimny dreszcz. Każde z nas rozeszło się do swojego pokoju po zjedzeniu. Usiadłam nad książką od biologii i uczyłam się robiąc przerwę na papierosa na balkonie.

Emily
Poszłam do kuchni żeby zrobić sobie coś do jedzenia. Rodziców jak zwykle nie było w domu. Przygotowałam dla siebie jakieś tosty, wzięłam ciastka z szafki i poszłam do naszego wielkiego salonu żeby pooglądać telewizję. Rozłożyłam się na dużej, białej kanapie jedząc wcześniej przygotowane danie i przelatywałam jeden program po drugim. 
"Nic w tej telewizji nie ma" - powiedziałam jak zwykle do siebie i skierowałam się do swojego pokoju. Chciałam wziąć szybką kąpiel i zabrać się za naukę. Wzięłam swojego Ipod'a z szafki i jakiś dres na przebranie. Do wanny nalałam dużo wody i trochę płynu do kąpieli o zapachu czekolady. Nie wiem dlaczego, ale ten zapach zawsze na mnie dobrze wpływał. Położyłam się w wannie i próbowałam na chwilę wyłączyć myślenie. Włączyłam sobie piosenkę Jason'a Mraz'a "I won't give up" i na nie krótki czas zapomniałam o wszystkim co się działo. Rzadko mi się to zdarza. Odprężyłam się i nawet nie myślałam za wiele. Przebrałam się w dres i usiadłam na swoim łóżku, które stało po oknem. Otworzyłam laptopa. Zajrzałam na facebook'a, ale tam żadnych powiadomień nie miałam, więc go wyłączyłam. Później twitter, na którym też nic nie było, więc wyłączyłam komputer i usiadłam wygodnie na łóżku. Wyciągnęłam mój pamiętnik, w którym zawsze piszę do Kai'a. Sądzę, że pisząc w nim to tak jakbym z nim rozmawiała. Prowadzę monolog, ale to mi pomaga. Wzięłam długopis do ręki i zaczęłam pisać. 
"Londyn, 13.12.2012.
Cześć Kai. Nawet nie wiesz jak za tobą tęsknie. Żałuję, że nie zabrałam ci wtedy kluczyków od samochodu. Powinnam była ci zabronić jechać po alkoholu, ale nic nie mogłam zrobić. Zawsze powtarzałeś, że jesteś już dorosły i sam za siebie odpowiadasz, czym mnie bardzo denerwowałeś. Wiesz, nawet teraz mi tego brakuje. Brakuje mi naszych kłótni i twojej wiecznej troski o mnie. Zmieniłam się od tego czasu i to bardzo. Nie rozmawiam z nikim, prócz Marliyn. Pamiętasz ją? Pewnie tak. Nigdzie nie wychodzę. Cały czas siedzę w domu. Obwiniam siebie za to co się stało, chociaż nasza babcia i moja przyjaciółka cały czas mi powtarzają, że to nie moja wina. Babcia nawet mówi, że byłeś tak wyjątkowy, że Bóg nie mógł się doczekać kiedy do niego przyjdziesz i zabrał cię wcześniej. Wiem, że tam gdzie teraz jesteś jest ci lepiej. Wiesz co? Zgodziłam się iść z Marliy na imprezę. Wyobrażasz to sobie? Ja i impreza, a na dodatek kostiumowa? Pewnie tam do góry będziesz miał niezły ubaw ze mnie. Jeszcze nie wiem dokładnie za co się przebiorę. Niestety muszę już kończyć, bo jutro mam sprawdzian z bilogii, a sam wiesz jaką obsesję na punkcie szkoły mają rodzice. Właśnie. Jeżeli mowa o rodzicach to od czasu twojej śmierci prawie wcale z nimi nie rozmawiam. Brakuje mi ich. Znowu się rozklejam, a nie chcę ci psuć humoru. Więc do jutra. Kocham Cię braciszku. Pozdrów ode mnie Anioły. 
Emily."
Odłożyłam zeszyt spowrotem pod poduszkę i spojrzałam przez okno. Świat wyglądał jakby się zatrzymał. Jakby nic nie istniało tylko ja. Napłynęły mi łzy do oczu. Zawsze się tak działo kiedy pisałam do Kai'a, ale robię to żeby z nim porozmawiać. Zaczęłam wspominać nasze dzieciństwo. Jak bawiliśmy się z rodzicami na placu niedaleko domu. Jak mieli dla mnie więcej czasu. Pamiętam nawet jak kiedyś Kai zabronił mi się spotykać z chłopakami, bo powiedział, że jestem na to za młoda. Płakałam coraz bardziej. Położyłam się na łóżko i przykryłam moją dużą puchową kołdrą. Płakałam nadal. Nie liczył się dla mnie teraz jutrzejszy sprawdzian z biologii. Liczyły się wspomnienia. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam zmęczona płaczem.


Marliyn
Czy ja śnię ? Czy już nie? Już druga w tym tygodniu zarwana noc przez uczenie się. Czekałam, by tylko napisać ten głupi test i pójść spać. Dzisiaj wypuszczają nas wcześnie, bo nie ma jakiegoś nauczyciela i lekcje się nam przesuwają. Papieros, ani kawa, nic mi nie pomaga. Emily widziałam kilka razy, jedynie co razem pisałyśmy test w jednej ławce. Byłam trochę zdenerwowana, bo wszystko mi się myliło, lecz zadziwiająco dobrze mi poszło. Chłód na dworze, palarnia dla uczniów. 
-To Emily , u mnie widzę Cię o 17, muszę Cię przygotować. Mam już pomysł- powiedziałam uradowana wymachując rękoma. Kiwała głową uważnie się wsłuchując w moje słowa. Zgasiła papierosa. 
-Nie martw się, będę na pewno, lecę na angielski- ucałowała mój policzek. Sama po chwili siedziałam już w samochodzie. Pierwsze co zrobiłam w domu to postanowiłam zrobić sobie trzygodzinną drzemkę. Tata dzisiaj dłużej w pracy, musiałam wreszcie kiedyś odpocząć.
__________________________________________________________________

Dziękujemy za 1449 wejść. Bardzo nam jest miło, ale milej by było gdybyście zostawiały po sobie jeszcze jakieś komentarze. W następnym odcinku już pojawią się chłopcy. Chciałyśmy najpierw żebyście bardziej poznały główne bohaterki. 
Zapraszam do czytania opowiadania Edyty: 
http://dance-with-me-tonight.blogspot.com/  i niedługo ja zacznę pisać jeszcze jedno opowiadanie, które nie będzie takie samo jak inne. Będzie skomplikowane. Jak już będzie napisany to dodam link i będzie widoczny po prawej stronie. Dziękujemy jeszcze raz i mam nadzieję, że odcinek się spodoba. Cytat w tytule z piosenki  Five Finger Death Punch - Remember Everything, a tutaj macie link: http://www.youtube.com/watch?v=7G8QItjTSDA . 


PS. BARDZO WAS PROSIMY O KOMENTARZE. 

piątek, 11 maja 2012

2. We'll find a place where the sun still shines.


Emily
Przerwa minęła nam szybko. Zdążyłyśmy spalić papierosa i zjeść śniadanie. Nie rozmawiałyśmy wcale. Wystarczyło nam tylko to, że jesteśmy obok siebie. Nasza obecność. Teraz miałyśmy mieć lekcje osobno. Kierowałam się w stronę sali od fizyki. Marliyn zawsze mnie odprowadza , bo ma po drodzę do klasy, w której odbywa się jej lekcja. 
-No to powodzenia mała i do zobaczenia na następnej przewie. 
-Dzięki. Pa - przyjaciółka odwróciła się jeszcze w moja stronę i mi pomachała. Patrzyłam jak odchodzi. Znowu się zamyśliłam. Otrząsnęłam się szybko i weszłam do sali. Moje nogi automatycznie szły w stronę ostatniej ławki. Na fizyce siedzę sama. Chyba, że mamy jakieś doświadczenia to wtedy dostaję partnera, chociaż nie chcę. Sama bym mogła robić zadanie, ale Pani profesor Moore nigdy nie chcę się na to zgodzić. Jestem dobra z fizyki. Przynajmniej tak mi się wydaję. Oceny mam przyzwoite, ale nigdy się nie wychylam. Myślę nad zdawaniem matury z fizyki, do której namawia mnie Pani profesor. 
-Dzisiaj zaczniemy nowy dział. Mechanika kwantowa. Ktoś z was wie co to jest? - jak zwykle nikt się nie zgłaszał. Pani Moore rozglądała się po sali. Najchętniej schowałabym się pod ławką po to tylko żeby mnie nie zobaczyła.
-Emily? Może ty? - wiedziałam, że mnie zapyta. Czułam to. Wstałam.
-Tak Pani profesor. Mechanika kwantowa jest to dziedzina fizyki, która powstała w celu wyjaśnienia faktów eksperymentalnych, których fizyka klasyczna wyjaśnić nie umie. Według niej możliwe są zjawiska będące jeszcze do niedawna jedynie domeną literatury fantastyczno-naukowej, np. teleportacja. Jest bardzo praktycznym narzędziem. Ma moc przewidywania dowolnej w zasadzie własności  cząsteczki. 
-Bardzo ładnie Emily. Usiądź. - zwróciła się teraz w stronę klasy. - Widzicie? Powinniście brać przykład z koleżanki, a nie tylko siedzieć przed komputerem, albo wychodzić na imprezy.
Klasa patrzyła na mnie tak jakby chciała mnie udusić. Przecież się nie zgłaszałam. Nie moja wina, że znowu znałam odpowiedź na zadane mi pytanie. To samo wychodzi. Nawet sama nie wiem skąd to wiem. Miałam ochotę wybiec z sali z krzykiem, ale nie mogłam. Nie po to rodzice płacą tyle pieniędzy za moją szkołę. Nie wiem w sumie po co. Mogli mnie posłać do zwykłego liceum publicznego, a nie do jakiejś prestiżowej szkoły w samym centrum Londynu. Do dzwonka zostało jeszcze ponad 20 minut. Chcę już stąd wyjść do mojej przyjaciółki. Jej obecność bardzo mnie uspokaja.


Marliyn
Spotkałyśmy się tuż przy szafkach po zakończonych lekcjach. Ubrałam kurtkę na siebie , czapkę , szalik i rękawiczki. Wyglądałam pewnie jak jakiś bałwanek. Przechodząc przez korytarz , żegnałam się z co drugą ,a może co trzecią osobą na korytarzu. Mała szkółka z dzianymi dzieciaczkami. Jedynie pod naciskiem i błaganiem Emily poszłam do tej szkoły. Wolałam jakąś artystyczną szkołę, ale ciągłe krzyki ojca 
-Jak Cię to wyżywi? Będziesz cały czas za moje pieniądze żyła? 
Nie lubiłam gdy krzyczał, to ta frustracja trwająca już trzy lata. Nie chciałam nigdy wszczynać z nim kłótni, ale się zdarzało. 
Zawiało. Przeszedł mnie wzdłuż kręgosłupa nieprzyjemny dreszcz. Potrząsnęłam głową by „zrzucić „ to z siebie. Wsiadłyśmy do smarta. 
-Starbucks ?- spojrzałam na nią pytająco. Oby dwie kochamy kawę i papierosy, nasze  małe nałogi. 
-Jeszcze się pytasz- zaśmiała się dziewczyna. Lubiłyśmy tam odrabiać lekcje rozmawiając ze sobą. Teraz jest już miejsce obojętne. Byle by było ciepło. Robimy sobie takie wypady coraz rzadziej. Jej relacje z rodzicami, próbuję ją odciągać od tych problemów. Teraz Londyn był Londynem, zatłoczone główne ulice miasta . Gwar.  Niby zimno, ale w środku jest bardzo gorąco. Powiedzmy, że po godzinie byłyśmy już w środku. Tutaj zawsze panował przytulny klimat. Zapach kawy był mi dobrze znajomy. Zamówiłyśmy ulubione napoje i rozsiadłyśmy się w jednej z loży. 
-Gdybyś widziała ich miny, Marliyn. Myślałam, że oni mnie zjedzą- powiedziała smutno , wiedziałam jak jest jej ciężko. Dziewczyna się uczy, stara, a tu takie rzeczy. Odkąd pamiętam ona chłonęła wiedzę, a ja musiałam czasem poślęczeć nad książkami więcej czasu. Zawsze mi coś pomogła, wytłumaczyła. 
-Weź nie przejmuj się tymi matołami, nie są warci Twojej uwagi słoneczko- posłałam jej ciepły uśmiech. Usiadłam po turecku na skórzanej kremowej kanapie. Napiłam się chwilę wcześniej podanej kawy. Zapaliłam papierosa i zaciągnęłam się. Po chwili wypuściłam szarą chmurkę z ust. 
-Chciałabym być jak Ty – wypaliła dziewczyna, a mi aż okulary z nosa spadły. Musiałam je nosić, bo nie założyłam soczewek. Podsunęłam czarne oprawki do góry. Przygryzłam dolną wargę. 
-Emily, co ty gadasz? Jesteś świetną osobą tylko musisz się otworzyć na świat. Nie musisz nic w sobie zmieniać, gdyby każdy był taki sam było by nudno, pamiętaj- położyłam jej palec na nosie, a ona parsknęła śmiechem. Uwielbiam jak się śmieje, zawsze umie mi poprawić humor, choć częściej ja mam lepszy niż ona. 
-O , przypomniało mi się. Ostatnio dostałam zaproszenie dla dwóch osób na imprezę kostiumową. Idziemy ?- zaproponowałam , miałam nadzieję ,że się zgodzi ,bo znajdę inne sposoby by poszła. Rzadko kiedy wychodziłyśmy gdzieś razem się bawić w klubach. Strasznie żałowałam tego. Mogła by poznać trochę życia z innej strony…


Emily
Prawie się zakrztusiłam kawą, którą właśnie piłam. 
-Co? Na imprezę kostiumową? Chyba żartujesz. Na zwykłą może i bym poszła, ale na kostiumową? Nie.  - wiedziała jaka jestem. Wiedziała, że się nie zgodzę. Nie miałam zamiaru nigdzie iść. Wolę posiedzieć w domu i poczytać książkę. Uwielbiam zamykać się w swoim świecie. 
-Proszę cię. Przestań się zamykać. Rzadko wychodzimy gdzieś razem. - próbowała mnie namówić, ale ja nie chciałam. Nie chciałam zrobić z siebie pośmiewiska. Wystarczy mi to, że w szkole uważają mnie za wiariatkę, bo z nikim prócz nauczycieli i Marliyn nie rozmawiam. Nie potrzebowałam nawet tego. - Pójdziesz? Proszę. Zależy mi. - nadal mnie namawiała. Nie lubiłam jak to robiła. 
-Dobrze. Pójdę. Ale tylko dlatego, że mnie prosisz, a nie dlatego, że chcę. - zgodziłam się, bo widziałam jak bardzo jej na tym zależy. Bałam się. Jak zwykle się bałam kiedy miałam gdzieś wyjść z moją przyjaciółką. Zawsze myślałam o tym jak mnie ludzie ocenią, co pomyślą na mój temat. To nie jest tak, że ja nigdzie nie wychodzę z Marliyn, bo wychodzę. Ale rzadko. I zazwyczaj nie wracamy wtedy razem, bo ja wychodzę wcześniej. Może ja po prostu boję się ludzi? Nie wiem. 
-Mogłabyś Marliyn odwieźć mnie już do domu? Muszę się jeszcze trochę pouczyć dzisiaj na jutrzejszy sprawdzian z biologii. - tak na prawdę nie chciałam już tutaj siedzieć. Chciałam wrócić do domu żeby pobyć trochę sama.
-To jutro jest sprawdzian? - zrobiła duże oczy. Biologię też miałyśmy razem. 
-Tak. I myślę, że też powinnaś się pouczyć. - nie miała wcale takich złych ocen. Tylko jakby się przyłożyła to pewnie miała, by lepsze. Ale ona nigdy nie ma czasu na naukę. 
-No dobrze. To chodź. - wyszłyśmy z kawiarni. Do domu jechałyśmy w milczeniu. Znowu myślałam nad sensem mojego życia. Moim zdaniem ono nie miało sensu. Przyjaciółka zawsze mi powtarza, że to co się stało i co się dzieję to nie moja wina. Ale ja myślę inaczej. Taka już jestem. Ale nie zawsze taka byłam. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Marliyn.
-Jesteśmy już. - spojrzała na mnie zatroskanym wzrokiem. Wiedziała o czym teraz myślałam. Wysiadłam.
-Dziękuje. Do zobaczenia jutro. - już chciałam zamykać drzwi kiedy przyjaciółka złapała mnie za rękę. 
-Proszę. Przestań już o tym myśleć. To nie twoja wina. - myślałam sobie, że jednak moja. Gdybym mu wtedy nie pozwoliła to może teraz by tu ze mną był. - Do zobaczenia. - oddaliłam się od samochodu przyjaciółki i patrzyłam jak rusza i sie oddala. Gdy już nie widziałam jej samochodu skierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Stanowczo chciałabym być taka jak ona. 

__________________________________________________________________



Na początku chciałabym bardzo podziękować za 878 wejść. Bardzo nam miło, że tyle osób nas czyta, ale nie powiem przydałoby się więcej komentarzy. Przypominam również, że możemy was informować o nowych odcinkach. A dzisiaj mamy piątek, weekend i świetną pogodę, więc wykorzystajcie to maksymalnie! Miłego weekendu! 
A cytat w tytule z piosenki: Bon Jovi-Always. Tutaj macie linka: http://www.youtube.com/watch?v=9BMwcO6_hyA

P.S. Napiszcie nam co myślicie o głównych bohaterkach ;D.

sobota, 5 maja 2012

1. Wszyscy mamy źle w głowach, że żyjemy.


Marliyn
Początek grudnia. Śnieg prószył delikatnie nad Londynem. Rzadkość , gdy nie pada deszcz i jest śnieg na ulicach. Wolę słońce by można było zrzucić z siebie te warstwy materiałów. Szybkie śniadanie zjedzone w locie. 
-Jak zwykle zaspałam- skarciłam siebie pod nosem. Zawiązałam swoje czarne martensy za kostkę. Kożuszek zapięty. Wełniana czapka na głowie i kostka na plecach.  Wsiadłam do swojego Smarta. Nie chciałam jakiś Mercedesów czy Bóg wie co innego. Chciałam coś skromnego ,ale nie. Tata jak zwykle wiedział lepiej. Odpaliłam samochód i wyjechałam z posesji. Mijałam wielkie domy i wille. Zatrzymałam się przed jedną z nich i zatrąbiłam. Po chwili wyleciała z nich jasnowłosa dziewczyna , miała znów ten sam wyraz twarzy. Smutny. 
Usiadła obok mnie. Przytuliłam ją na przywitanie i ucałowałam w czubek głowy. Śmiali się ,że jesteśmy do siebie podobne. Ja mam platynowe włosy po tacie , teraz mu trochę na starość ściemniały. 
-Hej Marliyn 
-Cześć , cześć. Ja przepraszam za spóźnienie ,ale troszkę mi się przysnęło- spojrzałam na dziewczynę przepraszająco. Machnęła ręką 
-Daj spokój. Ale jedźmy już ,bo jak się spóźnimy na lekcję do tej wiedźmy z niemieckiego to nas zabije wzrokiem- powiedziała Emily i po chwili oby dwie się zaśmiałyśmy. Ruszyłyśmy moim samochodem w stronę szkoły. O tej godzinie ruch był mniejszy niż zwykle i bez problemu dotarłyśmy na niemiecki do Pani Schmit , rodowita Niemka. Trochę utyta , blond krótkie włosy i wyraz twarzy „ Co ja tutaj robię?”. Jak zwykle siedziałyśmy na samym końcu. Trochę mnie nosiło. Miałam ochotę zapalić, bo nie zrobiłam tego z rana. Niemiecki powiem szczerze szedł mi nawet dobrze. 
-Liest du Bücher?- usłyszałam pytanie do siebie ze strony nauczycielki. Uniosłam wzrok z nad zeszytu. 
-Ja. Das macht mir Spaß- odpowiedziałam z uśmiechem. Nauczycielkia była zaskoczona moją odpowiedzią. Czy ona we mnie też nie wierzyła? Czy może słyszała plotki chodzące po szkole na mój temat? Wieczna imprezowiczka , pijaczka , narkomanka. Nie , to nie prawda. Chodzę na imprezy by się od stresować i zapomnieć. Kilka razy popełniłam błąd i właśnie za niego płacę. Chyba nikt tak dobrze mnie nie zna jak Emily , rozumiała mnie. Cierpię i to bardzo. Zakładam swoją maskę , jestem uśmiechnięta i jest zawsze wszystko dobrze. To nie prawda. Wolę się sama uporać ze swoimi problemami i nie wciągać innych. 
Stłumiony dzwięk oznaczał zaczynającą się przerwę. Złapałam Emily za rękę by szybko przedostać się do naszych szafek i wyjść na te półgodziny. Długa przerwa. Szybko czas mija. Może taki dzień po prostu. Miałam ochotę iść tylko spać. Może powinnam przestać?


Emily
Jak zwykle za drzwiami mojego pokoju było słychać kłótnie. Kłótnie rodziców. 
-A ty się jeszcze nie szykujesz?! - nagle do pokoju weszła wysoka blondynka, o dużych niebieskich oczach.  
-Chwila mamo. Za 15 minut będę gotowa. - wyszła, trzaskając drzwiami. 
"Zmieniła się" powiedziałam pod nosem i zaczęłam się ubierać. Gdy już to zrobiłam to skierowałam swoje kroki w stronę kuchni. 
"Marliyn się pewnie spóźni" pomyślałam nalewając sobie mleka do miski z płatkami. Siedziałam sama. Jak zwykle o tej godzinie. Rodzice wychodzą wczesnym rankiem, a wracają zazwyczaj jak już śpię. Zawsze jadł ze mną Kai, ale niestety to już przeszłość, którą dawno powinnam zostawić za sobą, ale nie potrafię. Ciepła łza spłynęła po moim policzku kiedy usłyszałam trąbienie samochodu za oknem. Wstawiłam miskę do zmywarki i wyszłam z domu. Marliyn czekała na mnie w swoim smarcie. Przywitałam się z nią. Przepraszała mnie za spóźnienie, ale nie przejmowałam się tym. Zaczęłabym się przejmować gdyby groziło nam spóźnienie się na lekcje niemieckiego, ale dotarłyśmy na czas. Jak zwykle usiadłyśmy w naszej ławce. Jestem zamknięta w sobie i nigdy nie wyrywam się sama do odpowiedzi, dlatego cieszyłam się, że pytanie poleciało w stronę Marliyn. Była niezła z niemieckiego. Nie mam zielonego pojęcia gdzie ona się go nauczyła, ale podziwiałam ją. Nauczycielka zaskoczona faktem, że moja przyjaciółka zna odpowiedź zastanawiała się pewnie nad tym samym co ja. Krążą o mojej przyjaciółce różne plotki, ale żadne nie są prawdą. Wiem to najlepiej. Znam ją dobrze. Przywdziewa swoją maskę i udaję, że jest wszystko w porządku, a tak na prawdę coś ją rozrywa od środka. Ja jestem inna. Wszyscy zawsze widzą jaki mam humor. Nie potrafię ukrywać swoich uczuć, choć w szkole mi się to często udaję. Wiem, że przy Marliyn nie muszę tego robić. Myślę, że nawet by mi się to nie udało. Jest nawet jeden cytat, który świetnie nas opisuję, ale nie pamiętam z jakiej książki "to słodkie, kiedy ktoś wie o Tobie nawet najdrobniejsze szczegóły. Nie dlatego, że bezustannie mu przypominasz, ale dlatego, że po prostu zwraca na to uwagę". Tak. Trafiłam w samo sedno.
Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Przyjaciółka złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę szafek. Pewnie znowu nie zdążyła spalić rano papierosa i teraz się spieszyła żeby zrobić to na przerwie. W sumie ją popieram. Sama mam ochotę zapalić. Papierosy to mój jedyny nałóg. Może dlatego, że nie mam znajomych, bo wolę siedzieć w domu niż pójść na imprezę. Taka już jestem i nawet Marliyn nie potrafi tego zmienić.


__________________________________________________________________




No to witaj pierwszy odcinku. Dopiero zaczynamy i jeszcze się poznajemy, ale jak na razie wydaję mi się, że wychodzi nam to nieźle. 
Możemy was powiadamiać o odcinkach. Napiszcie do nas na tt, albo w komentarzu. I mam prośbę. Jeżeli już tutaj jesteś to zostaw jakiś ślad po sobie. ;D
Cytat z piosenki: Elektryczne gitary-dzieci. Macie linka: http://www.youtube.com/watch?v=aoZbM0fZ3bM

Prolog.


Marliyn
Uwielbiam te poranki ,gdy czuję zapach parzonej kawy i ciepły dotyk. Lubię patrzeć na coś, co przyprawia mnie o szybsze bicie serca. Znów poczułam radość, zaklejoną pustkę w sercu po śmierci mamy. Gdy nikt nie patrzył płakałam, umierała na moich oczach. Najbliżsi moi, moi przyjaciele widzieli tylko maskę. Zawsze byłam pełną życia optymistką z uśmiechem i radą dla każdego. 
-Znów sobie zaprzątasz tym głowę?- męski kojący baryton. Przyjemne dreszcze przechodzące przez kark. Podrapałam się po szyi, zbliżał się coraz bliżej mnie. Głęboki wdech. Miliony różnych zapachów, ale pozostał tylko jeden, jego woda po goleniu. 
-Nie, rozmyślam o wszystkim- odpowiedziałam posyłając mu jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów. Potargał moje włosy, które i tak były w nieładzie po spaniu. Podał mi kubek z latte, które uwielbiałam. Jak tu takiego nie kochać? Przyglądał mi się. Ja zerknęłam na ulicę. Znów padał deszcz. Wzięłam łyk, wcześniej dmuchając napój. Pojawiły się nad moimi ustami białe wąsiki od mleka. Zaczęłam poruszać ustami. Chłopak się zaśmiał, po chwili jechał palcem zmazując wąsiki i oblizał go potem. 
-Wariatka 
-Ale kochana wariatka, prawda?- zachichotałam. Ktoś mnie wreszcie ujarzmił, chociaż sam nie był lepszy. 
-Jasne słoneczko- ucałował moje czoło. 
Cieszyłam się szczęściem swoich najbliższych. Musiało minąć trochę czasu ,ale kto powiedział, że trzeba mieć wszystko od razu? Czy to będzie trwało wiecznie? Chciałabym. Chciałabym by wszystko pozostało jak jest teraz, jest idealnie.


Emily
Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez szparę w zasłonie. I jak zwykle zaczęłam myśleć nad swoją egzystencją. Dlaczego ja jeszcze żyję? Po co? Wszystko zawaliło się z dniem kiedy zabrakło Kai'a , mojego starszego brata, mojej bratniej duszy. Uczucia się we mnie kłębiły. Smutek, żal, strach przed tym co będzie dalej. Jak się to wszystko potoczy. Niby moje życie się układa, ale nie tak jakbym tego chciała. Chciałabym znaleźć w sobie choć odrobinę nadziei na lepsze jutro, ale nie potrafię. Nie potrafię pogodzić się z tym co się dzieję. Obwiniam za to siebie. Tak to wszystko to moja wina. Gdyby nie ja to życie moich bliskich potoczyło, by się inaczej. Może byliby teraz szczęśliwi? Czuję, że im to szczęście zabieram, że to ja jestem powodem ich wszystkich zmartwień i problemów. Chciałabym móc cofnąć czas o dwa lata. Ta data cały czas siedzi mi w głowie. Cały czas mi przypomina o tym co się stało. Wszyscy mi powtarzają, że powinnam już o tym dawno zapomnieć i pogodzić się z tym co się stało. Ale ja nie potrafię. Nie potrafię zapomnieć o tym, że to wszystko to moja wina.

Bohaterowie.


Liam Payne - 19 lat.
29.08.1993 rok.


Niall Horan - 19 lat.
13.09.1993 rok.


Zayn Malik - 19 lat.
12.01.1993 rok.


Harry Styles - 18 lat.
01.02.1994 rok.


Louis Tomlinson - 21 lat.
24.12.1991 rok.


Emily Hommig - 17 lat.
03.07.1995 rok.


Kai Hommig - 20 lat.
20.03.1990 rok.


Jasmine Hommig - 46 lat.
25.11.1966 rok. 


George Hommig - 48 lat.
09.08.1964 rok.


Marliyn Collins - 17 lat.
28.08.1995 rok.


Madeleine Collins - 38 lat.
16.01.1971 rok.




Henry Collins - 41 lat.
17.06.1971 rok.